Przyjeżdża po Nas Fabrizio z Ewą aby odwieźć Nas na lotnisko a My jeszcze w rozsypce… ale co tam jest dopiero 9.30 a samolot odlatuje o godz. 13.10… zdążymy…
No i zdążyliśmy na lotnisku jesteśmy już o godz. 10.30, zdajemy bagaże, żegnamy się z Fabrizio i Ewą i idziemy na odprawę… samolot ma najpierw 20 minut opóźnienia… później jeszcze ponad godzinę w samolocie czekamy na pozwolenie na start… ostatecznie startujemy o godz. 14.50 w strugach deszczu przy akompaniamencie piorunów i błyskawic… nad chmurami jest już po buzy… przed Nami 9,5 godz. lotu do Toronto z Air Canada
Obsługa samolotu dość miła, stewardessy z poprzedniej epoki (średnia wieku chyba 40-50 lat),ale jedzonko dość dobre i są prywatne multimedia chociaż wybór filmów niewielki a GPS nie pokazuje gdzie jesteśmy w danym momencie bo chyba coś nie działa zbyt dobrze… czyżby pilot leciał bez nawigacji… ?!