Rano wstajemy dość wcześnie ponieważ Mariolka jeszcze przed pracą chce Nas zawieźć na dworzec autobusowy gdzie mamy złapać GO-Bus do Niagara Falls… Autobus przejeżdża koło Naszego Hotelu ale tutaj nie ma przystanku i wysiadamy dopiero spory kawałek od Naszego miejsca noclegu… postanawiamy wziąć Taxi pod sam Hotel i była to dobra decyzja bo jest dość zimno i zaczyna kropić deszcz…
W Niagara Falls mamy zarezerwowany pokój w Hotelu Embassy, ponoć z widokiem na same wodospady, rezerwacje w tym Hotelu robił Grzesiek, który tutaj przyjeżdża po Nas ze swoimi siostrami bliźniaczkami które też nigdy nie były nad Niagara Falls, ze szwagrem mamy się tutaj spotkać około południa czyli mamy ok. 3 godz. Czasu, bagaże zostawiamy w Hotelu w depozycie, bo doba hotelowa zaczyna się od 13.00, My ruszamy zobaczyć w miasto i nad Wodospady…
Niagara Falls niestety o tej porze roku jest wyludniona, turystów jak na lekarstwo mimo iż jest to połowa maja, w Rzymie to już pełnia sezonu…
Zwiedzanie zaczynamy od sklepu z pamiątkami gdzie kupuje sobie kurtkę… jest zimno jak diabli, może nie tak jak w Ottawie kilka dni temu, ale jest prawie tak zimno jak w Rzymie w styczniu-lutym…
Idziemy nad kanion do którego wpadają wody wodospadu Niagara, American Falls który ma „tylko” 30 m szerokości wydaje się być małym wodospadzikiem w konfrontacji z potężnym Horseshoe Falls w kształcie podkowy który można podziwiać od strony Kanadyjskiej, ciężko jest podejść pod samą krawędź kanionu ponieważ wiatr wieje w Naszą stronę, wiatr w połączeniu z bryzą tworzącą się nad wodospadem jest naprawdę mało przyjemny, trochę zarznęliśmy i postanawiamy wracać do Hotelu tym bardziej iż powinien już do Hotelu także dojechać Szwagier z NY…