do kalambaka docieramy juz dobrze po 22... po noclegu w Kalambaka, wybieramy się na zwiedzanie Meteorów... ponoć wystarczy zobaczyc 2-3... my zaliczamy wszystkie 6 i naprawdę było warto... przepiękne widoki i niesamowicie zawieszone na skałach, w chmurach, klasztory... przepięknie i niesamowicie... większość klasztorów jest otwarte non stop... 2 mają sieste... lepiej sprawdzić w informacji na miejscu bo ponoć są częste zmiany...
Panów obowiązują długie spodnie a Panie spudnice, jednak na wypadek gdyby ktoś był niestosownie ubrany zakonnicy mają przygotowane nakrycia na ramiona i nogi... wstęp płatny, jednak symboliczne 1,50 za każdy klasztor...
Najbardziej oblegany jest Grande Meteor (Wielki Meteor)ogromny i bardzo okazały oraz Varlaam który sąsiaduje ze swoim "Wielkim Bratem", klasztory rzeczywiście są ogromne i piękne ale gdzieś w tym wszystkim zaginoł sens powstania klasztorów... pełno w nim turystów i widać wszędzie komercję...
dużo rzadziej jest odwiedzany Klasztor Holy Trinity (Świętej Trójcy) a to z tego powodu iż do niego trzeba dojść drogą i potem się wspiąć dość długimi i męczącymi schodami, tutaj jednak panuje nastrój zadumy i modlitwy, nie ma wielu turystów, widać iż bardzo rzadko docierają tutaj grupy aurokarowe... zakonnicy nie są jeszcze zepsuci walącą sie drzwiami i oknami kasą, wykonują swoje codzienne obowiązki nie zwracając uwagi na niewielu turystów...
po zaliczeniu wszystkich Meteorów (w 7 godz.) ruszamy w droge powrotną do Igoumenitsa, na Nasz prom... droga prowadzi chwilami nową autostradą po czym nagle się kończy i wspinamy się na szczyty gór... piękne widoki ale 300 km się jedzie 7 godz.