W Porto Santo Stefano już nie pada, trochę zgłodnieliśmy więc idziemy na poszukiwanie jakiejś knajpki...
Fajną restauracyjkę znaleźliśmy nad samą zatoczką, niestety na objad podają tylko dania rybne a dzieciaki chcą pizze, okazuje się iż piec do pizzy rozpalają dopiero wieczorem więc się ewakułujemy... i wychodzimy z restauracji, trochę dziwnie wszyscy na Nas patrzą... ale co Nam tam...
znajdujemy niedaleko przyjemną knajpkę gdzie jest pizza dla dzieciaków i dla Nas też smaczne dania... w trakcie Naszego objadku na całego wyszło słoneczko i zrobiło się przyjemnie ciepło...
z pełnymi brzuszkami, szalejemy na skałkach na nabrzeżu, odwiedzamy spore Akawrium i spacerujemy po milutkim Porto Santo Stefano, decydujemy się na powrót do Rzymu dopiero tuż przed zachodem słońca...
wycieczka zapowiadała się rano smętnie i deszczowo, a wszystko się zakończyło z uśmiechem w promieniach zachodzącego słońca... byle tak następnym razem