Do Hanoi pociąg przyjeżdża bardzo wcześnie, ponieważ o godz 4.15, z dworca postanawiamy pieszo przespacerować się do naszego hotelu skąd o godz 8.00 mamy wsiąść do Busika który Nas zawiezie do Ha Long... ulice zupełnie opustoszałe ale spacerek bardzo przyjemny, i mimo środka nocy nie odczuwamy żadnego lęku o to że może nas ktoś napaść... docieramy pod hotel po godzince jednak bardzo jesteśmy zdziwieni, gdyż wejście do hotelu jest zasunięte żelazną żaluzją (seranda taka jak u Nas we Włoszech), czekamy 30 minut na schodku przed hotelem, ale w końcu nie wytrzymuje i dzwonie dzwonkiem do hotelu, żaluzja podnosi się niemal natychmiastowo po czym Wietnamczyk w piżamie pyta czy chcemy pokój... dziękujemy ale nie chcemy, przecież ca 2-3 godziny mamy jechać dalej, wystarczy jeśli będziemy mogli zostawić nasz plecak do przechowania...
Po chwili ruszamy podglądać miasto, które powoli budzi się do życia, spacerkiem idziemy najpierw nad jezioro HOAN KIEM , gdzie dziesiątki Wietnamczyków, często jeszcze w piżamach, przychodzi tutaj wcześnie rano na poranną gimnastykę, grę w Badmintona czy inne ćwiczenia na świeżym powietrzu... jest to naprawdę niesamowite że tyle osób tak wcześnie rano wstaje po to aby w ten sposób rozpocząć dzień... nie ma się co dziwić że Azjaci w podeszłym wieku maja taką kondycje, skoro co dziennie rano ćwiczą na świeżym powietrzu od najmłodszych lat... następnie spacerkiem idziemy na Bazar, który również powoli otwiera swoje kramy i kramiki... Hanoi budzące się do życia nas naprawdę fascynuje, a Wietnam co raz bardziej nam się podoba, już teraz wiemy że na pewno tu kiedyś jeszcze wrócimy...