Z Farherpur Sikiri jedziemy do Mathura, jedziemy przez zapomniane w Indiach wioski, sceny niczym z Birmy, lepianki ze słomy, ludzie zbierający łajno krowie które później się suszy i używa jako opał, widać ze ludzie dużo biedniejsi niż w Miastach, jednak wszyscy bardo życzliwi w stosunku do Białych Ludzi, przejazd trwa 1,5 godz mimo ze to tylko 40 km, ale drogi a raczej bezdroże podobne do tych w Birmie…
Miasto Matura w którym jest świątynia Shiwy nas zaskakuje, już na samym wjeździe nasz kierowca Nas ostrzega że musimy być ostrożni… idziemy pod świątynie, wszędzie masa wojska, uzbrojonego po zęby, żołnierze chowający się za pancernymi płytami przygotowani w każdej chwili do walki na śmierć i życie, czuć w powietrzu namacalne napięcie… aby wejść do świątyni trzeba Aparaty, komórki, torby zostawić w przechowalni… ale to nie wszystko, w chodząc do świątyni w odległości 10 metrów przechodzi się bardzo szczegółową kontrole aż 4 razy, jesteśmy kolejno przeszukiwani przez kolejnych żołnierzy, mimo iż każdy robi dokładnie taką samą kontrole, zaglądając nawet w kieszonkę na drobne w portfelu… pierwszy raz w życiu widzę tak dokładną i szczegółową kontrole… kontrole na lotniskach to udawanie w porównaniu do tego tutaj…. W świątyni, dalej co 50 metrów żołnierze uzbrojeni po żeby skrywający się za pancernymi zaporami… panuje tutaj atmosfera napięcia, która wprost jest namacalna, wyobrażam sobie że gdyby kto kol wiek rzucił czym kol wiek w jednego z żołnierzy to byłaby tutaj masakra i jadka…
Natomiast Świątynia Shiwy, naprawde Piękna, składa się ona z dwóch części, jedna typowa hinduska z architekturą w tym stylu, a druga zupełnie inna kolorystycznie i architektonicznie ponieważ została wybudowana w stylu Mongołów… w świątyniach atmosfera skupienia i modlitwy… oraz bardzo czysto… bardzo żałujemy że nie wolno robić zdjęć, Foty byłyby bajeranckie… wspinamy się na jeden z tarasów widokowych z którego widać jak dokładnie jest to strzeżone miejsce, dookoła mur z zasiekami z drutu kolczastego, co 100 metrów wieżyczka strzelnicza podobnie jak w najbardziej strzeżonych więzieniach, a na każdej wieżyczce po 3-4 uzbrojonych żołnierzy, próbowaliśmy się dopytać dlaczego tak bardzo strzeżone jest to miejsce, ale nikt nie chciał z nami o tym rozmawiać…
W okolicy Mathury natomiast jest wiele podobnych Pięknych świątyń, dowiedzieliśmy się że aby objechać ten teren to trzeba 2-3 dni… następnym razem na pewno skorzystamy, nie tylko dlatego iż świątynie na widokówkach prezentują się bardzo okazale, ale również z tego powodu iż w całym mieście nie spotkaliśmy jednego Białego Turysty, a ceny podawane dla nas białych od razu były 20-30 razy niższe niż w innych turystycznych częściach Indii, znaczyć może to tylko o tym iż Biali tutaj nie docierają a co za tym idzie można tutaj zobaczyć prawdziwe nie skażone Indie, chociaż uzbrojone wojsko przyprawia o dreszcze na plecach…
Do Agry wracamy już mocno po zmroku, super kolacyjka w restauracyjce obok Hotelu, jemy na tarasie na dachu, ale mimo iż Taj Mahal jest bardzo blisko, to nie widać nic, ponieważ najważniejszy zabytek i wizytówka Indii w nocy nie jest oświetlony… musimy poczekać do rana…