Rano z lekkim opóźnieniem przyjeżdża po nas Fabrizio, jednak na lotnisko docieramy bez dodatkowych nerwów, szybko się odprawiamy, wsiadamy do samolotu i zasypiamy niemal natychmiastowo, całą noc szykowaliśmy wszystko do podróży... ale było warto bo zdążyliśmy i siedzimy w samolocie do Turcji, gdzie jeszcze nas nie było...
Lot do Istambułu przeleciał spokojnie i szybko, chyba spokojnie, ponieważ całą drogę przespaliśmy, nie obudziliśmy się nawet na czas roznoszenia jedzenia w samolocie, czego zazwyczaj nie opuszczaliśmy... lądowanie w Istambule bardzo spokojne, a widoki z samolotu wspaniałe, widać że Istambuł to ogromne miasto... które wydaje się nie mieć końca...
Na lotnisku okazuje się że jako Polscy musimy wykupić przed przesiadką do Izmiru wizę wjazdową do Turcji za 15,00 Euro, ale zaraz, zaraz... z tego co pamiętam to włosi nie mają wiz do Turcji, i mogą wjeżdżać na Carta d`Identita (D.O.), postanawiamy to sprawdzić, okazuje się że odprawa trwa 5 min, nie trzeba nic wypełniać i nie trzeba płacić 15,00 Euro (będzie na pamiątki), trochę tylko szkoda że w paszporcie nie mamy z tego powodu żadnego śladu że byliśmy w Turcji... ale będą zdjęcia i przywiezione pamiątki...
Aby się przesiąść na lot krajowy, trzeba przejść kontrolę graniczną i przejść na lotnisko krajowe, tutaj już bałagan bardziej Azjatycki, czyli kramy i sklepiki gdzie można kupić prawie wszystko i należy się targować, nawet na lotnisku... Nasz samolot do Izmiru ma 1 godz opóźnienia, trochę szkoda bo przez to wylądujemy w Izmirze dość późno, a jeszcze dzisiaj chcieliśmy coś pozwiedzać... ale co będziemy się martwić na zapas, dolecimy to zobaczymy...