dojeżdżamy do Monemvasia, widok od strony stałego lądu jest niesamowity, na wyspę nazywaną Greckim Gibraltarem prowadzi grobla przez którą można przejechać samochodem... więc jedziemy
już z daleka wyłaniają się, ogromne majestatyczne Mury Obronne Monemvasii, przechodzimy przez Bramę Zachodnią i po raz pierwszy w Grecji jesteśmy naprawdę czymś zauroczeni... śliczniutkie zadbane, czyściutkie uliczki... przy nich urocze sklepiki, przytulne kawiarenki i restauracyjki... wszyscy mili, uśmiechnięci, miła atmosfera... zwiedzamy centrum, potem trochę wspinaczki na szczyt góry gdzie są dawne pozostałości po zamku (ruiny), oraz kościół Agia Sofia... widok ze szcytu przepiękny... podoba nam się bardzo...
ale zaraz, zaraz, gdzie są moje białe GRECKIE domki z niebieskimi dachami... przecież to nie Grecja !!! przynajmniej nie ta z okładek większości przewodników...
Ja chcę zobaczyć prawdziwą Grecję, zaczynam Myszkę przekonywać do rejsu na Santorini... tam powinny być widoki o jakich zawsze marzyłem w Grecji, i to z czym mi się kojarzy Grecja...
Wracamy na nocleg do Hotelu w Tolo