Noc jakoś minęła, karaluchy nas nie wyniosły na korytarz, bagaże też zostawiły w spokoju... tak na prawdę to nie było tak źle... karaluchów chyba nie było, a przynajmniej nam się nie pokazywały...
Wcześnie rano Ania zostaje jeszcze w Hotelu, a ja szybko lecę na Main Bazar zobaczyć się z Markiem u nich w Hotelu... umówić na wieczór i zobaczyć ich Hotel, jak co to będzie wieczorem przeprowadzka...
W jednym z biur bierzemy na cały dzień Taxi (800 Rupi), zwiedzanie rozpoczynamy od świątyni BIRLA TEMPLE, świątynia śliczna i kolorowa, a przede wszystkim inna architektonicznie, od tego co oglądaliśmy do tej pory.
Stupy i świątynie buddyjskie już trochę nam się przejadły... następnie jedziemy do dzielnicy rządowej New Delhi, tutaj oczywiście INDIA GATE, czyli Brama Indii w Delhi, oczywiście oglądamy budynki rządowe, czyli Parlament, Pałac Prezydencki, jakieś ministerstwa i INDIRA GHANDI Memorial, czyli rezydencja w której mieszkała zamordowana Indira Ghandii, trafiamy tutaj na zdjęcia Indiry z Naszym Papieżem Janem Pawłem II, oraz talerz pamiątkowy przywieziony przez Indire Gandi z Polski do Indii...
Następnie zwiedzamy Archeologiczny Park Mehrauli z całym zespołem Kutub Minar, gdzie znajduje się piękny i majestatyczny Minaret Kutb (250 Rupi), odwiedzamy świątynię Lotosu czyli Dom Modlitwy Bahaitow, która ma niesamowitą akustykę, oraz Mauzoleum Humayuna, które wpisane jest na listę UNESCO (250 Rupi)
Wieczorkiem spotykamy się z Markiem u Nich w Hotelu, i podejmujemy decyzje o przeprowadzce, pewnie nam nie zrobią zwrotu za tą noc z góry zapłacona, ale w końcu spokój psychiczny i czysta łazienka jest ważniejsza niż strata 900 Rupii (15.00 Euro)... przed przeprowadzką, razem z GEMINUSEM i ich znajomymi wymieniamy opinie o Naszych podróżach, i oczywiście idziemy na kolacyjkę i piwko do lokalnej knajpki... wieczór bardzo miło spędzony...
Po kolacji bierzemy riksze i jedziemy do Naszego Hotelu po bagaże, jednak Hotel aby nie stracić klienta proponuje nam zamianę pokoju na lepszy (oczywiście za małą dopłatą), oglądamy kilka pokoi, ostro się targujemy i ostatecznie zostajemy w Naszym RAJA HOTEL... za 2000 Rupi, mamy SUPER pokój z czyściutką łazieneczką, bardzo wygodne łóżko, plazma na ścianie (niepotrzebna), w koszyczku do zaparzenia kawa i herbata a, w lodowce Piwo i napoje, a w szafie nawet szlafroczki i klapki... jak na Indie to pewnie SUPER WYPAS, zresztą jak na Europejskie warunki to też całkiem przyzwoity pokoik :-)
Po Naszych przygodach z przeprowadzka wracamy do Marka GEMINUSA do ich Hotelu i przy Whisky siedzimy do północy, oni jutro wracają już do Wiednia, a My o 6.05 jedziemy pociągiem do Jaipuru
Pierwsze zetkniecie z Indiami nie jest tak straszne jak się tego spodziewaliśmy, nie śmierdzi tak bardzo jak to jest powszechnie przyjęte, bardziej czasami śmierdzi w Wenecji czy w wielu bocznych uliczkach w Rzymie, Paryżu, Nowym Jorku, Monachium czy Warszawie... nie wiem czy to jest tylko nasze odczucie czy wcześniejszy pobyt w Birmie tak bardzo Nas zahartował że teraz już Indie Nas nie przerażają...
Pewnie w poprzednim życiu bylem Hindusem, ale Ania stwierdza że jej też zaczyna się tutaj podobać..., Indie na pewno można przeżyć, zobaczymy jak będzie dalej... na razie jest OK a nawet bardziej niż OK