Tradycyjnie noc przed wylotem nieprzespana, ostatnie przygotowania, pakowanie, sprawdzanie listy rzeczy, które mamy ze sobą zabrać, bagaże jak zwykle ważą więcej niż to przewiduje limit… na lotnisku przy odprawie Pani nie zwraca uwagi na to ze przekroczyliśmy limit wagowy o kilka kilogramów, wiec obyło się bez przepakowywania czy dodatkowych kosztów. Na lotnisku kupujemy jeszcze ostatnie pamiątki i wsiadamy do samolotu US Airlines który o dziwo startuje kilkanaście minut przed czasem.
Wszystkie Amerykańskie linie lotnicze, którymi do tej pory lecieliśmy mocno odbiegają od standardu Emirates Airlines, czyli naszej ulubionej linii lotniczej. Niestety American Airlines czy US Airlines nie grzeszy Super obsługą, miejsca na nogi nie za wiele, jedzonko żadna rewelacja, a Stewardesy to już wiekowe panie w wieku przed emerytalnym…
Jesteśmy już w Philadelphii, lądowanie rewelacja, pilot wylądował jakby jechał po szynach.
Przesiadając się dalej na lot wewnętrzny, trzeba przejść przez Emigration, jak zwykle bez problemów nam to poszło, skończyło się na kilku pytaniach i usłyszeliśmy Wellcome to United States.
Następnie odebraliśmy nasze bagaże z nadliczbową ilością Alkoholu – 10 Butelek, wszystko na prezenty, i teraz czekamy na lot do New York na La Guardia, za godzinę będziemy w NYC, i już dzisiaj wieczorem ponoć się szykuje jakaś impreza.
Do Nowego Yorku docieramy z 15 minutowym opóźnieniem, u Małgosi i Piotrka czekała na nas już Super kolacyjka, po czy siedzimy do 2 w nocy opowiadając nowości, co się wydarzyło u nas od ostatniego naszego pobytu u nich w kwietniu, w Europie jest już 8.00 rano, wiec na nogach jesteśmy od ponad 60 godzin