Autobus dowiózł nas w 2 godz. na Manhattan na 6 Aleje i 41 Street, na dworzec Autobusowy PORT AUTHORITY BUS TERMINAL, z którego Autobusem można się chyba dostać w najdalszy nawet zakątek USA… bierzemy stąd metro na Brooklyn i po 15 minutach jesteśmy w domu u Małgosi… nasi domownicy zostali w górach w Monticello, a my szybko się szykujemy na kolejną imprezę dzisiaj wieczorem, na którą zabiera nas Beatka.
Koncert Andre Rieu odbywa się w Coliseum na Long Island, nie przepadamy za tego typu muzyką, jednak oprawa artystyczna, choreografia, humor, oraz przede wszystkim perfekcja i talent skrzypka, dyrygenta i prowadzącego w jednej osobie, jakim właśnie jest Andre Rieu, doprowadzają do tego, że bardzo nam się podoba… nie występuje tylko Andre Rieu, lecz wielu innych doskonałych wykonawców i śpiewaków, ekipa artystów liczy kilkadziesiąt osób, jest to muzyka klasyczna na wesoło, przedstawiona w tak inny sposób, że nawet przeciwnicy tego typu muzyki na pewno będą się dobrze bawić, tym bardzie, że nie jest to zwykły koncert a prawdziwe SHOW na bardzo wysokim poziomie…
Prosto po koncercie jedziemy do Sali parafialnej pod kościołem polskim na Green Point, gdzie mamy zaproszenie na Imprezę Andrzejkową organizowaną, co roku w parafii… impreza bardzo fajna, całkiem dobrze gra polski zespół, jest dobre jedzonko, Alkohol, tańce, loteria fantowa, a przede wszystkim miłe towarzystwo, które przyjęło nas bardzo gościnnie, na imprezie jest sporo osób które poznaliśmy osobiście już wcześniej w Rzymie czy w Nowym Yorku… jest kochana „babcia Jadzia” która nas zaprosiła, jest Beatka, Adam, Gosia i wiele innych przemiłych i sympatycznych osób… bardzo dziękujemy za zaproszenie ponieważ bawiliśmy się jak na udanym polskim weselu…
Do domu wracamy około 4 w nocy, idziemy szybko spać, ponieważ za 5 godzin jedziemy na lotnisko i lecimy do Mexico.