Mieszkamy na 6 piętrze, wiec z okien naszego pokoju mamy ciekawe widoki… ciekawe, ponieważ na szarą szkołę poniżej gdzie Meksykańskie dzieci mają akurat apel… Ania dodatkowo jest przerażona, ponieważ wszyscy chodzą w ciepłych kurtkach, a my nie mamy dosłownie nic ciepłego, przecież lecieliśmy do gorącego MEXICO… pewnie trzeba będzie wybrać się na zakupy
Śniadanie w hotelu jest rewelacyjne, chyba jedno z najlepszych, jakie nam serwowano podczas naszych różnych podróży, kiedy wychodzimy na zewnątrz okazuje się, że nie jest wcale zimno wręcz ciepło a mimo to spora część Meksykanów chodzi w ciepłych kurtkach i swetrach, ale są i tacy, którzy tak jak my chodzą letnio ubrani
Prosto z hotelu kierujemy się najpierw pod Monumento a la Revolucion, pomnik to ogromna kopuła podtrzymywana przez cztery ogromne filary, w pod kopułą rozwieszona jest Flaga Mexico, przy której stoi warta honorowa…
Wychodzi słoneczko i robi się wprost gorąco, trzeba rozebrać sweterki i spacerować dalej na krótki rękawek… to najbardziej lubimy… ciepełko:-)
Spacerkiem idziemy wzdłuż reprezentacyjnej Alei Paseo de la Reforma, jesteśmy lekko w szoku, ponieważ widoki, jakie mieliśmy z okien Hotelu, wcale nie pokrywają się z tym, co oglądamy z poziomu ulicy, ludzie chodzą uśmiechnięci i bardzo przyjaźnie nastawieni do obcokrajowców, ulice BARDZO CZYSTE… jest dużo czyściej niż w New Yorku, Londynie czy Paryżu, wzdłuż Alei pną się w górę nowoczesne wspaniałe drapacze chmur, pierwsze wrażenia z Mexico City jak najbardziej pozytywne, ciekawe jak będzie dalej… Ania już pozbyła się traumy i strachu, jaki na niej zrobiły pogłoski o Mexico City, jako najniebezpieczniejszego Miasta Świata
Po ponad godzinie spacerku, i przejściu około 5 km wzdłuż Alei Paseo de la Reforma, przy której są dziesiątki współczesnych różnych rzeźb, pomników, fontann i ciekawych ławeczek, np. w kształcie kanapy, docieramy do Parku Chapultepec.
Park nie robi na nas wrażenia, ale miasto jak na razie nas cały czas pozytywnie zaskakuje… jesteśmy zdziwieni tym, iż praktycznie przez pół dnia nie spotkaliśmy nawet jednego obcokrajowca, widać że zła sława ponad 30-to milionowego miasta robi swoje…
Z parku kierujemy się do Muzeum Antropologii (wstęp 52 Peso), jest już godzina 16.00, więc nie ma dzikich tłumów.
Muzeum jest rewelacyjnie urządzone, ekspozycje nie są gdzieś ustawione w szafach pod ścianą jak w większości Muzeów, ale stoją w przejściach, rzeźby różnych wielkości, co chwila napotykamy w najmniej oczekiwanych miejscach, di tego wszystkiego Eksponaty kultury Majów, Azteków, i innych ludów meksyku nas oczarowują swoją egzotyką i różnorodnością.
Oczywiście najważniejszym Eksponatem Muzeum, jest ogromny kamienny Kalendarz Azteków, zawsze go chciałem zobaczyć na własne oczy, a teraz nie dość, że go widzę to jeszcze mam kamienną kopię kalendarza, który kupiłem sobie na Jukatanie… już mam upatrzone miejsce, w którym zawiśnie w naszym salonie. Muzeum jak najbardziej godne polecenia, warto na nie przeznaczyć przynajmniej kilka godzin czasu…, gdy wychodzimy z Muzeum jest już szarówka
Do tej pory spacerowaliśmy, ale najwyższy czas na przejażdżkę Metrem (Bilet 4 Peso), sieć Metro Mexico City jest dość mocno rozbudowana, ale wszędzie jest sporo policji i można się czuć jak najbardziej bezpiecznie, nie widać też zerkających po kieszeniach złodziei kieszonkowców, czego można by się spodziewać, biorąc pod uwagę chyba przesadzoną złą sławę miasta… za to co staja do każdego wagonika wchodzą obnośni sprzedawcy oferując zabawki, książeczki, krzyżówki, cukierki i kto wie co jeszcze… jednak wszystko bardzo kulturalnie, nie są nachalni, jeśli akurat wejdzie w tym samym czasie 2 sprzedawców to jeden czeka jak ten drugi zaoferuje swój towar i coś sprzeda a dopiero wtedy zachwala to, co On ma do sprzedania… Pełna kultura, aż bierze podziw to że jeden sprzedawca tak bardzo szanuje drugiego, ale i także pasażerów metro… nie ma przekrzykiwania, a jest serdeczność, wiele miłych gestów i bezinteresownych uśmiechów.
Z Metro wysiadamy na stacji ZOCALO, znajduje się tutaj ogromny Plac Konstytucji, przy którym stoi piękna katedra, niestety większa część katedry jest zamknięta, ponieważ osiada pod nią grunt i wszędzie stoją podtrzymujące stropy rusztowania, oczywiście w wejściu znajduje się tablica Pamiątkowa, upamiętniająca wizytę Papieża Jana Pawła II, którego Meksykanie bardzo kochają, a jego portrety można znaleźć w każdym napotkanym kościółku czy kapliczce, a nawet w sklepikach i restauracyjkach.
Do naszego hotelu znów wracamy pieszo, ulice mimo późnej pory są pełne wesołych energicznych meksykanów, po drodze idziemy do lokalnej knajpki na kolacyjkę, zaliczamy kilka sklepików z ubraniami, nawet w firmowych sklepach ceny są nieporównywalnie niższe niż w Europie czy nawet w USA… oczywiście zakupy zrobione na kilka tysięcy Pesos