Nasz przewodnik MUDI to baaardzo wierzący Balijczyk, pyta nas się czy nie będziemy mieli nic przeciwko temu ze po drodze zatrzyma się w lokalnej świątyni "zagubionej" w dżungli i tam chwile się pomodli...
My oczywiście na to jak na lato... świątynia, z dala od szlaków turystycznych... jest ona nieco zaniedbana, ale naprawdę piękna, pełna dziwnych ornamentów, smoków, poza tym położona w tropikalnej dżungli, jednym słowem niesamowita...
Tutaj jemy śniadanko przygotowane przez Mudiego, i potem zostaliśmy zaproszeni do wspólnej modlitwy... nie zamierzamy zmieniać wiary ale czemu nie zobaczyć jak wyglądają rytuały innych religii.
Mudi najpierw się modli, potem na ołtarzu rozsypuje płatki świezych kwiatów, a nastepnie rozsypuje te same płatki kwiatów nad naszymi głowami... na końcu składa bogom ofiarę w postaci swierzych owoców... było to ciekawe doświadczenie, klątwy też chyba na nas żadnej nie rzucono więc wszystko jest OK