Jedziemy bryczkami do Oazy Hammet El Jerid, przedzieramy się przez gąszcz palm daktylowych, te lasy palmowe są niesamowite... tym razem grzecznie uczestniczymy razem z Niemcami w pokazie jak się zbiera daktyle... ale w czasie wolnym sam wchodzę na palmę, nie na szczyt ale parę metrów udało mi się wspiąć... dobrze że Niemcy mnie nie widzieli bo znów by była dyskusja, ale teraz razem z nami się urywa Francuzka i też wraca na sam odjazd Autobusika... czy zdemoralizowaliśmy Francuzkę... nie sądzę ona tak jak my też wybrała swobodę zwiedzania
Pilot już się przyzwyczaił i nie zwraca uwagi na to że ciągle gdzieś znikamy... Niemcy chyba też stwierdzili iż nie uda im się nas wychować...
Tutaj wszyscy się przesiadamy w Toyoty Lancruser, z nami wsiada Francuzka... nareszcie bez Niemców... oni jadą swoimi Toyotami