dzisiaj rano wstaje z nastawieniem aby nie zmarnować wakacji...
dziewczyny Ania i Agnieszka siedzą w salonie i popijają kawkę... ja zaglądam do komputera z nastawieniem jedziemy gdzieś... sprawdzam prom do Barcelony, niestety nie ma już biletów, no to może pociąg do Paryża... jest na dzisiaj wieczór o 18.00... ceny biletów prawie GRATIS (50 Euro osoba), no to jedziemy...
wołam dziewczyny... pakujcie się jedziemy za kilka godzin do Paryża... Ania szczęśliwa bo od kilku lat już mi truła że chce jechać jeszcze raz do Paryża... no to ma, nie trzeba jej namawiać bo już ściąga walizkę z szafy i się pakuje...
zaraz zaraz ale jak do Paryża, Agnieszka się DRZE bo ma wykupiony Bilet lotniczy z Rzymu do Polski na 1 sierpnia nie zdążymy wrócić... sprawdzam bilety lotnicze do Polski z Paryża... nie drogie więc kupuję... tego z Rzymu nie można oddać... trudno przepadnie i tak był nie drogi...
no to cześć dziewczyny ja lecę do pracy... zostawiam laski z pakowaniem a ja pod koloseum po grupę, co by mi tylko się nikt nie zgubił podczas zwiedzania bo nie zdążę na pociąg... na szczęście grupa zdyscyplinowana, robię standart Rzym starożytny 4 h czyli: Koloseum, Forum Romanum, Forum Trajana, Kapitol, Plac Wenecki, Ołtarz Ojczyzny... 17:15 kończę pracę, teraz szybko na metro i na Termini na pociąg...
jestem na dworcu 17:40, dziewczyny też już są, wsiadamy do pociągu do Naszego przedziału z kuszetkami i ruszamy do stolicy Francjii...
pociąg rusza, po 1 godz. przychodzi konduktor prosi o bilety i Paszporty... JAKIE PASZPORTY !!! ... przecież Francja jest w Shengen i nie ma granic, tak nie ma ale pociąg przejeżdża przez Szwajcarię i są potrzebne dokumenty... ja wyciągam swój Włoski D.O. Ania swój, Aga paszport, ma bo leci do Polski, ale nie mamy paszportu Davida, a Carta d`Identita jeszcze nie ma bo przecież ma dopiero 10 lat... konduktor chwilę się zastanawia, pyta się czy to napewno nasze dziecko, okazuje się iż Ania ma jego Kartę Ubezpieczeniową z Imieniem i Nazwiskiem... chwila zastanowienia... ok, możecie jechać, konduktor udaje że David nie istnieje... więc jedziemy dalej...
w Szawjcarii chyba celnicy nawet nie wsiadali do pociągu, przespaliśmy Szwajcarię nawet nie wiedzieliśmy kiedy przez nią przejechaliśmy...