Do Monticello, gdzie Małgosi cała rodzina ma domy wypoczynkowe w górach docieramy bez kłopotu, najpierw zatrzymujemy się na chwile u Małgosi rodziców w domu, a następie jedziemy do ich domu, który jest dwie uliczki dalej. Jednak dzisiaj jesteśmy na Indyka zaproszeni do ich znajomych, gdyż mama Małgosi uroczystą kolację przygotowuje jutro ponieważ dzisiaj na kolacji nie byłoby Mareczka, brata Małgosi który świętował ze swoją narzeczoną u jej rodziców w Nowym Yorku… oczywiście mama chciała ze względu na nas przygotować kolacje dzisiaj, ale oświadczyliśmy że wcale się nie pogniewamy jeśli kolacja będzie jutro, a nawet będziemy zaszczyceni tym że jutro wszyscy w komplecie usiądziemy do kolacji, a Indyk i tak dzisiaj był tylko kilka domów dalej…
Oczywiście zaczęło się od Indyka, do tego była oczywiście Whisky, potem nalewka domowej roboty, potem wędzone polędwiczki i kiełbaska z sarny domowej produkcji, z sarenki, która została upolowana w tutejszych lasach… potem kolejne jedzonko i kolejne, innymi słowy typowa Polska Gościnność.
Dzisiejsza noc zapowiadała nam się jednak bardzo wesoło, ponieważ dzisiaj jest Black Fraidey, czyli czarny piątek, czyli masakryczne obniżki we wszystkich sklepach w całej Ameryce, można kupić dosłownie wszystko po bardzo dużych obniżkach, przed wszystkimi sklepami ustawiają się ogromne kolejki, aby wejść do sklepu zaraz po północy, kiedy rozpoczyna się zakupowy szał.
Patrząc na to wszystko naprawdę można się mocno uśmiać, ludzie kupują dosłownie wszystko, ale zabawa jest przednia ponieważ dla utrudnienia np. telewizory z dużymi zniżkami są wystawiane np. w dziale mrożonek, a komputery w dziale z ciastkami.
Zakupowy szal dopada i nas… Kupiliśmy Aparat Sony na prezent, dla dzieciaków mamy X-box, a Ania kupiła sobie laptopa HP 17” , z niezłym prockiem, HDD 1 Tb, Ram 6 Gb, przecena z 875.00 USD na 388.00 USD, szkoda było nie skorzystać… i jak utaj tez nie zarazić się zakupoholizmem… przynajmniej w dniu takim jak Black Fraiday.
Ciekawe było patrzeć jak ludzie biegają za towarami, z już wypełnionymi po brzegi wózkami sklepowymi… ciekawa była sytuacja, gdy obok nas przywieźli paletę z ręcznikami, nikt nie przebierał tylko brał ręczniki, tyle ile złapał w danej chwili, my tez kupiliśmy kilka ręczników po 1,00 USD za sztukę, trzeba przyznać, że za taką cenę to u nas ciężko jest kupić nawet szmatę do podłogi.
Szał zakupów trwał przez całą noc, my do domu wróciliśmy o 9.00 rano i wszyscy grzecznie poszliśmy zaraz spać… wiec dobranoc i polecamy choćby raz w życiu przeżyć Czarny Piątek, bo słowami nie da się tego opisać, co się wówczas dzieje…